kapitana Marka Popiela z rejsów po Bałtyku,
organizowanych przez Różę Wiatrów w sezonie 2011
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Allinge?
Nowa załoga i nowe wyzwanie. Tym razem załoga liczy cztery osoby, co więcej, mam w
niej naprawdę opływanego sternika. Co prawda nie ma zwyczaju wpisywać na początku rejsu portu docelowego, ale nie ma co ukrywać, że powinno to być Allinge.
O 0845 oddajemy cumy, jeszcze w porcie wracamy po zgubiony odbijacz, który biegiem przynosi nam szczęśliwy znalazca z zacumowanego obok nas jachtu i ruszamy w morze. Wieje łagodna trójka z południowego wschodu więc stawiamy wszystko co mamy i półwiatrem kurs na Bornholm.
Nastroje w początkującej załodze doskonałe, bo fali tyle co na lekarstwo. Nic jednak nie jest dobre na zawsze. W nocy budzi mnie Andrzej na wysokości Hasle. Jacht pędzi baksztagiem 8 węzłów i przy tym kierunku wiatru Allinge znowu jest niedostępne. Zrzucamy genuę i płyniemy jeszcze do Hammerode, po czym wracamy na południe z zamiarem wejścia rankiem do Roenne. Rankiem odpalam silnik i okazuje się, że napęd mechaniczny nie działa. Owszem, wał śruby się obraca, ale jacht z tego powodu nie płynie do przodu. Czyżby utracona śruba? Stawiamy genuę i ruszamy z powrotem do Świnoujścia. Łódka rusza żwawo i natychmiast słychać gwiżdżący odgłos obracającego się wału. Zatem śruba jest na swoim miejscu a winę za sytuację ponosi hydrauliczna przekładnia napędowa. Od początku była mało sprawna, gubiła hydrol a teraz przekazywana przez nią moc wystarcza do mieszania wody. Korzystając z bliskości Bornholmu wysyłam SMS-y i dostaję odpowiedź z Róży, że akcja ratownicza zostaje uruchomiona, pozostaje oczywiście problem dostania się do mariny w Świnoujściu, ale na to mamy jeszcze trochę czasu. Po zbliżeniu się do Świnoujścia, odzywają się liczne telefony i SMSy. Marek z Wysp obiecuje zorganizować holowanie. Armator dopytuje się co nas boli i na którą ma przysłać mechanika no i Róża Wiatrów martwi się o nasze losy. Nawet dyżurny z traffic pozwala nam wpłynąć pomiędzy
falochrony, by nikt się nie utopił podczas podawania holu. Cumujemy przy pierwszym pływającym pomoście, który teraz jest całkowicie wolny. Cumy szpringi i tak dalej. Jeszcze overhol gdy kabel okazuje się zbyt krótki. Tknięty przeczuciem odpalam silnik i proszę bardzo – o mało nie odjeżdżamy z pływającym pomostem. Więc co jest grane? Złośliwość
przedmiotów martwych czy Klabautermann?
Władysławowo
Wizyta sympatycznego mechanika wnosi tyle, że przyczyną zagadkowego zachowania
przekładni musiało być spienienie zbyt małej ilości hydrolu w instalacji. Zatem należy częściej
uzupełniać płyn w cieknącej pompie i tyle na teraz. Prognozy zapowiadają 8 ze szkwałami do 9
zatem próba ponownego osiągnięcia Bornholmu odpada. Zasada,że mądry skiper sztorm ogląda z portu obowiązuje. Pozostaje przeczekać dobę i w czwartek ruszyć wprost do Władysławowa. Do przebycia 160 mil najkrótszą drogą, więc na żadne skoki w bok czasu nie starczy. Na pociechę
utrzymuje się generalnie zachodni wiatr, więc halsowanie będzie zbędne. Wychodzimy w czwartek po 9. Stawiamy małego foka i bezan. Prędkość koło 6 węzłów, rosnąca z rufy fala. W szkwałach dochodzimy do 8 węzłów więc, by ułatwić sterowanie sprzątamy bezana. Szybkość utrzymuje się przyzwoita i kolejno mijamy Dziwnów, Niechorze i zbliżamy się do Kołobrzegu.
Siąpi deszczyk mieszając się z bryzgami niesionymi wiatrem Noc przynosi rosnące fale i
straszące szkwałami prognozy. Rankiem, niebo zapełnia się cumulusami i fala trochę folguje. Do
Władysławowa docieramy tuż po 15 gdzie stajemy się obiektem zainteresowania znudzonych
wczasowiczów. Cumy między ostrogami i pora na długo wyczekiwany obiad.
Żegnaj malowniczy kredensie!
Marek Popiel
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
*Kapitan Marek Popiel jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych polskich kapitanów jachtowych. Koledzy z którymi przekraczał koło polarne nazwali go Białym Wielorybem i pod tym żeglarskim imieniem jest powszechnie znany w środowisku.