Wspomnienia z Bałtyku

Z przyjemnością przedstawiamy pierwszą część wspomnień
kapitana Marka Popiela* z rejsów po Bałtyku,
organizowanych przez Różę Wiatrów w sezonie 2011

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Wodnik II

Do Władysławowa docieram koło 0400. O siódmej ruszam na jacht. Jarek (mój poprzednik w roli kapitana) już nie śpi i wita mnie serdecznie. Zjadam śniadanie z resztką poprzedniej załogi i czekam na swoją, która pojawia się pojedynczo.

Głównie młodzi i bardzo młodzi ludzie – jak to w Róży podczas wakacji. Organizujemy zakup gazu i zaopatrzenie prowiantowe.

Wreszcie wszyscy są na jachcie więc mogę przeprowadzić pogadankę o szelkach, kibelku i nie wypadaniu za burtę. Kolacja i spać, bo pobudkę zapowiadam na 7 rano.

Karlskrona

Poranek mglisty i bezwietrzny zatem śniadanie można urządzić już na wodzie. Jeszcze ceremonia pożegnania się z bosmanem przez radio i w drogę. Zgodnie z jarkowym ostrzeżeniem, silnik ciągnie słabo i, jak to przy prawoskrętnej śrubie, jacht niechętnie skręca w prawo. Na szczęście basen we Władysławowie jest obszerny i wychodzimy w morze. Teraz zaczyna się nauka sterowania, bo wprawdzie wszyscy w załodze są żeglarzami, co to na Mazurach już z

niejednego pieca jedli, to sterowanie dziesięciotonowym jachtem za pomocą koła okazuje się całkiem nowym doświadczeniem.
Powoli mgła się rozchodzi i pojawia się północnowschodni wiatr co pozwala wreszcie postawić żagle i ku powszechnej uldze odstawić łomoczącego Perkinsa.
Kurs na Bornholm wypada nam 280 i początkowo udaje się to nam znakomicie. Rano przekładamy się na lewy hals

ale i wiatr odchodzi zdecydowanie na południowy zachód więc okazuje się, że na Bornholm

trzeba będzie halsować. Do Gudhjem mamy 30 i do Karlskrony 30 mil, ale za to baksztagiem.

Wybór jest prosty – Karlskrona też przecież była w planie. Rozdartego foka wymieniamy namałego kliwra ale i tak z wiatrem i rosnącą falą lecimy 6-7 węzłów. W Karlskronie meldujemy się o 1600 i po kilku przygodach na lądzie idziemy spać na równym kilu.

Rano uzupełnienie „płynów ustrojowych” silnika i przygotowanie żagli na dalszą podróż. W miejsce porwanego stawiamy mały fok ale wierząc prognozie pogody zamiast maleńkiego kliwerka przygotowujemy okazałą genuę. Jeszcze wizyta w muzeum morskim i w drogę.
Na początek zostawiamy na kei Justynę, uzbrojoną w aparaty fotograficzne, by zrobić zdjęcia jachtu pod żaglami. Kręcimy na zewnątrz falochronu ósemki po czym odbieramy naszego fotografa i w drogę.

Początkowo wiatr nam sprzyja, więc można nawet odstawić silnik ale po wyjściu na „Ittre Reede” wieje już regularnie w twarz. Jacht mozolnie czołga się w kierunku „bociana” zamykającego zatokę. Potem jeszcze kawałek do bramki

między szkierami gdzie wypada o włos minąć się z promem.
Wreszcie mijamy wszelkie przeszkadzajki i można postawić znowu żagle.

Christiansoe

Wieczór i noc pod żwawy wiatr przepływamy na małym foku i drugim grocie. W nocy wiatr jednak słabnie i nasz kurs coraz bardziej mija się z Bornholmem. Wymieniamy foka na genuę i żegluga nabiera świeżości. Kiedy uznaję, że po zwrocie kurs wypadnie nam na Hammerodde robimy zwrot na west. Ale po drodze leżą przecież malownicze skały Christiansoe. Jakże je pominąć?

Do porciku wchodzimy o 1200. Załoga wypuszcza się na wycieczkę dookoła wyspy, co nie trwa długo, bo wysepka jest maleńka, po czym Tomek z Przemkiem zabierają się za obiad a reszta załogi idzie się wykąpać w słonawej wodzie. Po obiedzie żegnamy się z malowniczymi wyspami.

Wiatr robi w porcie spory przeciąg i obrócenie łódki wymaga odrobiny zręczności ale wszystko kończy się dobrze. Zdradliwe skałki obok wejścia za nami, żagle postawione i tylko szot od genuy robi się w pewnym miejscu niebezpiecznie cienki. Kurs na Hammerodde.

Roenne

Wiatr z południa pozwala kurs na przylądek Hammerodde trzymać bez trudu. Trochę ostrzymy za przylądkiem i jeszcze przy dziennym świetle mijamy ruiny Hannershus. Wieczorem pojawiają się szkwały z deszczem, łódka przyspiesza chwilami do 8 węzłów. Pomny mizernego stanu żagli wywołuję męską część załogi do zmiany genuy na foka.
Gdy wreszcie, zresztą przy współudziale pań, operacja zostaje zakończona, deszcz ustaje a i wiatr słabnie.
O bladym świcie wchodzimy do mariny. Śniadanie, kąpiel i młodsza część załogi pod pretekstem uzupełniania prowiantu pędzi do miasta. Bardziej dorosła zamawia konsultacje z pracy na mapie.
Wreszcie obiad i w drogę.

Świnoujście

Świerzy wiatr z SW zmusza nas w celu oddalenia się od wyspy, płynąć początkowo w kierunku nieco powyżej zachodniego. Po zwrocie udaje się utrzymać z trudem kurs 170 stopni. Jeszcze wyspa nie znikła za horyzontem gdy wiatr cichnie zupełnie. Wyłączamy dla oszczędności prądu nawet światła nawigacyjne, zostawiając jedynie białe światło na topie masztu. Nad ranem wiatr jednak rusza i powoli odchodzi ku zachodowi. Kurs na Świnoujście jest już osiągalny. Tylko przez godzinę musimy słuchać łomotu silnika dla ekshumowania zdychających akumulatorów. Szybkość rośnie wraz z przechyłem jachtu. Ku żalowi załogi dysponuję zamianę genuy na małego foka. Łódka się nieco podnosi a na horyzoncie zaczynają majaczyć dźwigi Świnoujścia.
Wiatr tężeje do regularnej ósemki.
Wreszcie zwalamy grota i na foku wspieranym silnikiem wjeżdżamy do ujścia Świny. Na wszelki wypadek zgłaszam wejście na 12 kanale bo ruch tu jest spory. Po krótkiej rundce wokół zatłoczonego basenu północnego

znajdujemy przytulne miejsce przy lśniącym nowością nadbrzeżu. Uczynni żeglarze odbierają

cumy i tak stoimy. Pora pożegnać się z miłą i pełną zapału załogą.

Marek Popiel


– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

*Kapitan Marek Popiel jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych polskich kapitanów jachtowych. Koledzy z którymi przekraczał koło polarne nazwali go Białym Wielorybem i pod tym żeglarskim imieniem jest powszechnie znany w środowisku. Więcej o jego wyprawach możecie przeczytać  na jego stronie internetowej pod adresem: http://whale.kompas.net.pl/